poniedziałek, 28 lipca 2014

6. "Niezatapialny statek"

-Em wyglądasz pięknie, chodź już bo wszyscy już na pewno są.-  ponagleniom żony nie było końca, a sama zainteresowana od godziny paradowała w bieliźnie i w niebotycznie wysokich szpilkach.- Jeśli w tej chwili się na coś nie zdecydujesz, to nie ręczę za siebie i pozbędę się tego co do tej pory założyłaś.- po raz kolejny dokładnie przyjrzał się zgrabnym nogą i innym interesującym częścią ciała żony. Jego wzrok spoczął na jej biuście otulonym koronkową bardotkom, który z każdym jej ruchem zachęcał go coraz to bardziej.
-Może być?- pojawiła się szybciej niż znikła. Tym razem jej ciało przyozdobione było, według Davida zbędna koronkowa sukienką. Na samo wspomnienie Emmy przyodzianej tylko w bieliznę w jego głowie pojawiły się jednoznacznie utorowane myśli. 
-Emma idziemy.- otrząsnął się po chwili, chwycił żonę za rękę i sprowadziła do jadalni, gdzie dziwo czekali już wszyscy członkowie rodziny. Na końcu stołu zasiadł pan domu, a na przeciwko niego jego małżonka. Domownicy powitali ich serdecznym uśmiechem, nawet sam Pablo zdecydował się na ten gest. Jedyną osobą, której zachowanie mogło wzbudzić uwagę, była mama Emmy. Na twarzy Rosario malował się grymas, co było wręcz zaskakujące bo była osobą zanadto miłą i troskliwą. Nie odpuściła sobie uwagi na temat niestosownej kreacji Nadaniel, nieokrzesanej fryzury syna, a także jej uszczypliwość nie ominęła babci, której towarzyszył dumnie siedzący obok niej kocur o imieniu Andreas. Kolacja minęła w dość miłej i spokojnej atmosferze, nawet zły humor pani domu nie zepsuł rodzinnego spotkania, które zresztą należały do rzadkich. Wszystko było by w porządku, gdyby nie monolog Rosario dotyczący alkoholu, a raczej jego nie spożywania przez Emme.
-Może chcecie nam o czymś powiedzieć?- pani Martinez po raz kolejny raz sugerował córce i jej małżonkowi coś, czym jak przypuszczała niewiedzą jak się podzielić z zebranymi.-No dalej Emma przecież wszyscy się domyślamy.- w dalszym ciągu kobieta chciała sprowadzić rozmowę na odpowiedni tor.-Jestem taka z Ciebie dumna w końcu staniesz się normalną kobietą i będziecie w końcu rodzina.-akcentując dokładnie każde "w końcu". 
Słowa matki bardzo zabolały czerwonowłosą, bowiem uderzyła ona w najczulszy punkt Emmy; Czerwonowłosa spuściła wzrok,a jej oczy wypełniły łzy. Nerwowo miętoliła pod stołem serwetkę, po chwili czując uścisk męskiej dłoni, dodającej jej tym samym gestem otuchy.
-Czyli może jednak problem tkwi głębiej i moja córka nie jest prawdziwą  kobieta.- dla Emmy było już za dużo. Po ledwie słyszalnym "Przepraszam" opuściła jadalnie, pozostawiając resztę rodziny. Sam David nie wierzył w to co usłyszał, po chwili dopiero doszło do niego, że z jego winny żona została zlinczowana przez Rosario. Nie był on na tyle wyrozumiałą osobą co Emma i lata w biznesie nauczyły go walki o to co najważniejsze nie patrząc na konsekwencje. Wstał od stołu, dosunął krzesło i nieco ochrypłym głosem odrzekł w stronę pani domu:- Z całym szacunkiem, ale jeśli jeszcze raz skrzywdzisz moją żonę to naprawdę nie ręczę za siebie. A i jeszcze jedno.- dodał po chwili.- dla twojej wiadomości z Emmą jest wszystko w najlepszym porządku, jedynym problemem jest, że to własnie ja nie chce mieć dzieci. Teraz już przepraszam, ale pójdę poszukać mojej żony.- spojrzał w stronę teścia, na jego twarzy malował się uśmiech i duma. Również babcia Emmy posłała mu szczery uśmiech.
Poczuła ciepły oddech na szyi i już po chwili trzymał ją w swoich objęciach.
-Myszko moja malutka.- ucałował ją w czoło. -Nie płacz już, na prawdę nie warto, to moja wina. Ty nie możesz ponosić za to konsekwencji. Już dobrze.- przytulił ją jeszcze mocniej.
-Kocham Cię, wiesz.- oczy Davida lekko się zaszklił, ale nie pozwolił na to by ktoś to zobaczył. Poczuł, że to czas by w końcu naprawić to co przez tak długi czas naszył. Miłość jaką darzyła go Emma można było nazwać bezgraniczną. Za każde zranienie z jego strony, ona odpłacał się miłością i jeszcze większy ciepłem. Dzięki niej pierwszy raz poznał prawdziwe uczucie, troskę i opiekę. To właśnie ona była osobą, która wypatrywała jego powrotu i zamartwiała się, gdy się spóźniał. Poczuł ciepło, którego nie było mu dane nigdy poznać.
-Ja Ciebie też. Tylko zastanawia mnie jedna rzecz, czemu mnie jeszcze nie zostawiłaś.- zaśmiał się i popatrzył na nią.
-Burza na morzu nie zawsze oznacza zatopienie statku. Tak samo jest z miłością. Nasza jest prawdziwa i przetrwa wszystko.






7 komentarzy:

  1. Bardzo fajnie , że Emma nareszcie ma trochę szczęścia w miłości . Podoba mi się postawa Davida , gdyż ją broni . W końcu zachowuję się jak prawdziwy mężczyzna . Haha jestem z niego dumna :)
    No i co mogę powiedzieć więcej rozdział świetny i czekam na następne :)
    A no i wielka prośba nie kończ tego opka na 15 rozdziałach bo jest za świetne na tak mało rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. David jeszcze pokaże rogi ;D Nie chce tego ciągnąc, na około tyle rozdziałów mam pomysł, a potem cos nowego :)

      Usuń
  2. http://rebeldestory.bloog.pl/
    U nas 1 nareszcie się pojawił :)
    Twój oczywiście świetny David jak się postanowił no no :)
    Nie możemy się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie dziś nowy :) Jak narazie dodaje szybko bo mam wenę mam nadzieję że ok :) http://rbd-vondy-zbuntowani.blogspot.com/2014/07/12-rzuce-sie-na-nia-jak-godny-pies.html

    A co do ilości twoich rozdziałów . Jeśli fabuła będzie się ciekawie zapowiadać , tak jak teraz to musisz napisać więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :) U nas już jest kolejny :) Zapraszamy twój jak zawsze świetnie napisany , mam nadzieję , że to jak zachowuję się David to nie tylko pozory ...
    http://levyrroni-vondy-story.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
  6. W ten poniedziałek nie pojawi się rozdział :) Informujcie mnie nowych rozdziałach przeczytam i skomentuje po powrocie :))

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy