wtorek, 17 czerwca 2014

2. "Każdy ma swoje priorytety."

Przeciągnęła się leniwie na łóżku, dotykając miejsca w którym powinien być jej mąż. Powinien to dobre określenie, on zamiast spędzać niedzielny poranek z żoną w łóżku siedział zapewne nad sterta papierów w biurze. David Alvarez był typem człowieka, który nie odkładał niczego na później. Dokument zawsze były posegregowane według ustalonej kolejności, dodatkowo w porządku alfabetycznym. Porządek w biurze był dla niego czymś bardzo istotnym. To w nim jak sądził tkwił klucz do sukcesu. Był człowiek nad wyraz wymagającym, a wśród pracowników, mimo swojego wieku budził respekt. Potrafił dobrze zorganizować prace, był genialnym koordynatorem, a nie był w stanie okiełznać swojego życia. Wieczne kłótnie, pretensje.... to było coś nieodłączanego w życiu Państwa Alvarez. Teraz kiedy mają wszystko, a przed wszystkim doskonałe warunki, by spędzić swoje wspólne życie razem w spokoju i miłości, cały czas coś staje im na przeszkodzie.  A możne to nie "coś" tylko oni sami? Co musiałoby się wydarzyć, żeby ta dwójka znów potrafiła ze sobą normalnie rozmawiać i wykorzystać szanse jaką dał im los?


Dochodziła godzina szesnasta kiedy David Alvarez przekroczył próg swojego mieszkania, które od dwóch lat dzielił ze swoją żoną. Już wychodząc z windy słyszał krzyki wydobywające się prawdopodobnie z miejsca do którego zmierzał. Doskonale znał ten głos, który uprzykrzał mu życie odkąd właściwie poznał czerwonowłosą. Kłótnia, a raczej monolog wrzeszczącej blondynki nie trudno było rozpoznać.
-Obie wiemy, że gdyby pieniądze Davida to dalej mieszkała byś z rodzicami i żyła z marnej dziennikarskiej pensji.- blondynka po raz kolejny uniosła głos.- Do niczego sama nie doszłaś. Wiesz...- w jej głosie było słychać żal i rozgoryczenie.- ... właśnie nigdy tego nie rozumiem, czemu życie jest tak niesprawiedliwe. Teraz już wiem czemu rozwód z Davidem nie jest Ci nie na rękę.- cisza jaka panowała w kuchni, była przeszywająca. David odłożył kilka teczek z dokumentami na komodę i podszedł kilka kroków do przodu. Zobaczył sylwetkę swojej żony, stała tyłem do niego, ręce bezwładnie zwisały wzdłuż ciała, a dłonie były zaciśnięte- zawsze tak robiła, kiedy się denerwowała. Emma z natury była człowiekiem bezkonfliktowym, lubiła spokój ciszę i harmonie, to co się stało musiało naprawdę wyprowadzić ją z równowagi. Odwróciła się powoli w stronę przyjaciółki, jej oczy były przepełnione łzami, a zawsze perfekcyjny i dopracowany makijaż spływał wraz ze strumieniami łez. David na sam widok żony poczuł ukłucie w sercu, nie lubiła gdy cierpiała, a w tym momencie uświadomił sobie, że tak właśnie wygląda Emma po każdej ich kłótni.  Patrząc na te sytuacje z perspektywy osoby trzeciej zobaczył jak wielki ból sprawia żonie i dlatego czym prędzej postanowił zakończyć te awanturę.




-Sadzę Ines, że już na dziś wystarczy.- stanął u boku Emmy, obejmując ją ramieniem.- Mam nadzieje, że znasz drogę do drzwi.- powiedział to z lekkim przekąsem, zważywszy na to że blondynka była bardzo częstym gościem w ich mieszkaniu, oczywiście z Marisol na czele.- Już dobrze skarbie.- przytulił ukochaną, zaraz po wyjściu jej przyjaciółki.-Nie ma się czym przejmować dobrze wiesz, że z nią od zawsze było coś nie tak.- burknął pod nosem, jednocześnie podkreślając jak bardzo nie lubi Ines.
-Nie mów tak, nie wiesz w jak trudnej sytuacji się teraz znalazła. Oni na prawdę mają problemy i to poważne.- odsunęła się od mężczyzny i spojrzała mu w oczy. Było w nich widać gniew, a jednocześnie politowanie, gdy patrzył na swoją zonę, która po raz kolejny chce wyciągnąć swoją przyjaciółkę z tarapatów.-Musimy im pomóc.-szepnęła-Proszę.-po czym wtuliła się w niego jeszcze mocniej. Jego kochana Emma, pomimo ciągłych kłótni, cichych dni dalej był pewien, że to właśnie ona jest kobieta jego życia. Przez kilka ostatnich miesięcy nie doceniał tego co robi, często w środku awantury odchodziła, albo zamykała się w łazience, nie chcąc już się przekrzykiwać. Doskonale zdawał sobie sprawę, że za każdym razem kiedy zwracała mu uwagę na to jak dużo pracuje, robiła to w dobrej wierze. Do niedawna nie dopuszczał do siebie myśli o tym, że którakolwiek z kłótni było z jego winy, teraz było inaczej. W pewnym sensie dojrzał do tego by dopuścić do siebie myśl, że większa część winy leżała po jego stronie.
-Pomyślimy o tym jutro, dziś nie mam do tego głowy.- powiedział zgodnie z prawdą, Pierwszy raz od kilku miesięcy, poczuł że właśnie teraz musi zacząć walczyć o swoją żonę, miłość i przyszłość.

Ten wieczór był zupełnie inny od tych, które towarzyszyły im ostatnimi czasy. Najpierw kolacja, później wspólna kąpiel, nic nie zapowiadało tego, być coś mogło popsuć tą sielankę jaka zapanowała w ich małżeństwie. Dochodziła godzina dwudziesta druga, a oni już dawno leżeli wtuleni we wspólnym łóżku w którym ostatnio rzadko bywali razem. Wtulona w ramiona ukochanego mężczyzny wertowała w swojej pamięci chcąc przypomnieć sobie, kiedy spędzili wieczór w tak miły sposób. Chęć wspólnego przebywania razem spędzała im sen z powiek. Żadne z nich nie odzywało się z jednej strony bojąc się zaburzyć harmonie jaka zapanowała, a z drugiej z przyzwyczajenia.
-Em.-wymruczał jej imię tuż nad jej uchem i poczuł delikatne wzdrygnięcie.
-Dzwoniła mama.- podsunęła się do góry po chwili i spojrzała na swojego męża.- Chce żebyśmy ją odwiedzili i tak pomyślałam, że to dobry pomysł. Tak dawno nigdzie nie byliśmy, a już o wakacjach nie wspomnę.- spojrzała na niego, jednocześnie wyczekując odpowiedzi.- Stęskniłam się za nimi.
-Chciałbym.- odparł po chwili, odsuwając niesforny kosmyk włosów z twarzy ukochanej.
-Ale nie możesz, bo musisz zostać w firmie.- dokończyła za niego.
-Em, wiesz że firma jest dla mnie najważniejsza.-powiedział nieco głośniej. Te słowa zabolały czerwonowłosą bardziej niż wszystkie kłótnie razem wzięte, po raz kolejny jej mąż udowodnił co jest jego priorytetem. Emma wyswobodziła się z objęć męża, zostawiając go samego.  Resztę nocy spędziła w salonie wpatrując się w jedną samotną gwiazdę na niebie. Usnęła dopiero nad ranem z nadzieją, że jutro już może być tylko lepiej. Ta myśl towarzyszyła jej codziennie. Wierzyła, że jest w stanie wszystko zapomnieć, a jej małżeństwo nie jest jeszcze spisane na starty. 


~*~


Ines i Juan Montez (opis postaci)

4 komentarze:

  1. Wspaniale.
    Chce Więcej więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. I kolejny świetny oby tak dalej mam nadzieję że Emma nie rozstanie się z mężem świetne opko *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie :) Postawa Martina była cudowna w zaistniałej sytuacji szkoda tylko ze zepsuł taka magiczną chwile...
    Czekam na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy