środa, 19 listopada 2014

1. "Druga nie znaczy gorsza."


Nigdy nie chciałam być tą drugą, bo chyba żadna kobieta nie chce nią być. Moim priorytetem był mąż i dzieci. Tak było, powiedzmy do czasu gdy mój wymarzony kandydat na męża poszedł w "tango" z moją najlepszą przyjaciółką. Pomyśleć, że przez tego debila straciłam trzy najlepsze lata mojego życia. Długo nie mogłam się po tym otrząsnąć, skończyłam szkołę i sporo czasu spędziłam zamknięta w swoich czterech katach. Pomysł o pójściu na  studia w wielki mieście przyszedł dość spontanicznie i tak się wszystko potoczyło. Z racji tego, że w mojej mieścicie nie było szans na w miarę dobre wyższe wykształcenie to postanowiłam poszukać szczęścia gdzie indziej. Tak się stało, ruszyłam na podbój Mexico City, przynajmniej mi się wtedy wydawało, wstyd się przyznać, ale było minęło. Jak dwudziestolatka zaczęłam studiować farmaceutykę, a potem moje życie nabrało już szybkiego tempa. Pracę w kawiarni dostałam dzięki mojej przyjaciółce i tak zostało do dziś. Chodź na początku nie było mi to na rękę, bo jakoś nie specjalnie przepadam za nawiązywaniem jakichkolwiek relacji, to o dziwno lubię swoją pracę. Leo to najwspanialsza osoba jaka było mi dane poznać, przygarnęła mnie pod swój dach. Mieszkanie dzieliła już z dwoma innymi dziewczynami. Przez dwa lata unikałam mężczyzn jak ognia, stawiając na pierwszym planie ukończenie studiów... do czasu. Dziś mija rok jak zaczęłam być kobietą Lucasa, bo chyba tak to mogę nazwać? No i zamiast spędzać ten dzień z nim pakuje swoje rzeczy... w końcu jutro mam zacząć mieszkać sama. Dobra, ale od początku.
Wszystko zaczęło się we wrześniu, owy mężczyzna zaczął sukcesywnie powracać do kawiarni w której pracowałam. Na początku tylko się uśmiechał, jednak jego wizyty były dość specyficzne- przychodził codziennie, o tej samej porze i zawsze zamawiał to samo. Trzy tygodnie później postanowiłam sobie zrobić małe wakacje i wyjechałam na tydzień do rodziców. Po powrocie do pracy zostałam zasypana pytaniami: „Kim on jest?”. Nie wiele jeszcze wtedy wiedząc, otrzymałam od Leo mała karteczkę z numerem telefonu. Świstek papieru wcisnęłam do kieszeni fartuszka i tam pozostał, a po wielbicielu ślad zaginął. Pewnego październikowego wieczoru wychodząc z pracy poczułam uścisk na ramieniu. Do dziś pamiętam ten strach, który już po chwili zastąpiło zdziwienie, gdy ujrzałam „Pana Wielbiciela”. Wtedy właściwie nic o nim nie wiedziałam, może tylko, że bardzo mu zależało na jakimkolwiek kontakcie ze mną. Długo się upierałam- nie ustąpił i wyszło to naszej dwójce na dobre. Początkowo odwoził mnie po pracy do domu, później zaczął zabierać na kolację, zawsze do małej knajpki oddalonej dość spory kawałek od centrum. Wtedy mnie to nie dziwiło, dziś już wiem, że nie chciał by ktokolwiek nas razem zobaczył. Wspólne noce spędzaliśmy tylko w hotelu. Sielanka trwała długo, a ja przy nim wzniosłam się nad ziemie, do czasu upadku. Wszystko zaczęło się od felernych walentynek, kiedy zniknął w trakcie romantycznej kolacji, zostawiając mi pieniądze na taksówkę. Około godziny dwudziestej-drugiej zadzwonił telefon, nietrudno się domyślić kto był sprawcą zamieszania. Zgodziłam się niechętnie, ale przecież każdy zasługuje na szansę by móc wyjaśnić sprawę. Koniec końców nic złego nie zrobił, tak mi się wtedy przynajmniej wydawało. Po tym jak się dowidziałam, że Lucas ma żonę, moja wizja idealnego związku legła w gruzach. Po mimo to, że wybaczyłam mu wtedy. Długo nie potrafiłam odbudować takich relacji jakie były między nami przed obwieszczeniem Luca na temat jego małżeństwa. O jego żonie nie wiedziałam prawie nic, to akurat jest mi jak najbardziej na rękę. Znam tylko jej imię, Lucas bardzo mało o niej wspomina. Często zastanawiam się co sobie myśli, gdy jej mąż znika na cały wieczór i noc. Czy ona też spędza czas z innym, a może jest zupełnie inaczej niż mówi Lucas i jest ciepła i kochająca żoną.
Kiedy jestem sama staram się nie myśleć, o tym co Luc robi gdy go nie ma ze mną. Przecież wielokrotnie mnie zapewniał, że nic go z żoną nie łączy, nawet ze sobą nie sypiają od dawna. Więc niby czemu mam mu nie wierzyć. Jednak w głębi serca strach pozostaje, strach przed utratą ukochanej osoby. Strach, że już jutro mogę pozostać sama.


9 komentarzy:

  1. Oo, super się zapowiada :D Jestem bardzo ciekawa, czy Lucas mówi prawdę. No więc czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No ciekawie się zaczyna, małe wyjaśnienie historii :) Fajnie napisanie :) Luc jest strasznym egoistą bynajmniej mi się tak wydaję, myśli tylko o swoich potrzebach :/ No ale czekam z niecierpliwością na nowe ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam do mnie na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam do mnie ,,Zakazany Owoc - Rozdział 6"

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie nowy rozdział, zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas ostatni rozdział, zapraszamy ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy